Czy warto czekać na ustawę frankową?

Czy warto czekać na ustawę frankową?

Problem związany z udzieleniem „kredytów frankowych” stał się zagadnieniem społecznym; praktycznie każdy z nas styka się z nim, czy to u najbliższej rodziny, w pracy, czy wśród znajomych. O kredytach hipotecznych udzielanych  w walucie obcej wypowiadali się także politycy w kampanii prezydenckiej, jak i  podczas wyborów parlamentarnych. Jako, iż aktualnie wysoka wartości franka szwajcarskiego dotyka tak licznej grupy, wiele osób oczekuje na wprowadzenie regulacji prawnych, które wpłyną realnie na spadek zadłużenia kredytobiorców.

Należy postawić sobie jednakże pytanie, czy wprowadzenie tejże ustawy, w swym założeniu mającej realnie ulżyć kredytobiorcy oraz jednocześnie nie zrujnować systemu bankowego, w naszym kraju jest w ogóle możliwe? Wszystko zależy od tego, jakie proporcje zostaną przyjęte przez Ustawodawcę.

Na kanwie tego problemu należy sobie postawić pytanie, czy kredytobiorcy aktualnie nie mają już instrumentów pozwalających skutecznie walczyć z bankami? Analiza szeregu orzeczeń sądowych zapadłych przeciwko bankom, a dotyczących klauzul abuzywnych w stosowanych przez banki umowach o kredyt hipoteczny prowadzi aktualnie do wniosku, iż w odniesieniu do wielu osób instrumenty takie istnieją. Co więcej instrumenty te są skuteczne.

W umowach kredytowych dt. kredytów hipotecznych (zawartych głównie do momentu wprowadzenia tzw. ustawy antyspredowej tj. do dnia 29 lipca 2011 roku) udzielonych w walucie obcej, znaleźć można szereg klauzul abuzywnych (niedozwolonych). W znacznej większości rzeczone klauzule abuzywne dotyczyć będą dwóch istotnych (z punktu widzenie interesu „Frankowicza”) problemów tj. tzw. postanowień indeksacyjnych oraz tzw. postanowień dot. ubezpieczenia niskiego wkładu.

Postanowienia indeksacyjne

Pierwsze ze wskazanych klauzul dotyczą określenia przez banki zasad indeksacji udzielonego kredytu tj. ustalają sposób przeliczania kwoty kredytu lub kwoty raty spłaty na inną walutę według której są one indeksowane. Oznacza to, iż klauzule te regulują sposób indeksacji kredytu oraz obliczenia raty kredytu, a tym samym regulują sposób wykonania umowy. Na tle tychże postanowień orzecznictwo zasadniczo i bezspornie stoi na stanowisku, iż banki winny zachować szczególną staranność w odniesieniu do ich precyzowania, w taki sposób aby te postanowienia umowne były jednoznaczne i zrozumiałe dla Klienta (Konsumenta). Analiza
z kolei szeregu postanowień umownych stosowanych przez banki przy kredytach „frankowych” prowadzi  jednocześnie do wniosku, iż w/w zasady były, a często są dalej łamane. Stwierdzenie w toku postępowania sądowego, iż dana klauzula nosi cechy abuzywności rodzi bardzo poważne skutki w sferze materialnej danego stosunku prawnego. Skutkiem uznania klauzuli umownej za abuzywną, jest uznanie jej za niewiążącą (bezskuteczną) w danym stosunku prawnym. Następnie wobec powyższego, skoro rozliczenie kredytu nie może następować w oparciu o klauzule indeksacyjne, kredyt winien być rozliczany w złotówkach. A skoro kredyt winien być rozliczany (od początku) w złotówkach to różnica pomiędzy tym co Klient zapłacił w oparciu o (bezskuteczną) klauzulę indeksacyjną, a tym co winien zapłacić w złotówkach podlegać winna zwrotowi.

Ubezpieczenie niskiego wkładu własnego

Drugie ze wskazanych klauzul znajdziemy w zapisach umownych o  tzw. „ubezpieczeniu niskiego wkładu” i dotyczą one zabezpieczenia interesu banku poprzez zawarcie przez bank z ubezpieczycielem stosownej umowy ubezpieczenia (którą finansuje kredytobiorca) w sytuacji, gdy kredytobiorca nie posiada wystarczającego własnego wkładu finansowego koniecznego do zaciągnięcia kredytu. Najczęstsza konstrukcja tegoż postanowienia opiera się na założeniu, że kredytobiorca do osiągniecia spłaty kapitału na określonym przez bank poziomie zobligowany jest do opłacania składek na poczet ubezpieczenia. Kluczowym jest fakt, że  umowy ubezpieczenia zawierane pomiędzy kredytodawcą a zakładem ubezpieczeń wskazują, jako jedynego uposażonego uprawnionego do otrzymania świadczenia, bank. Kredytobiorcy mimo, że ponoszą opłaty nie są stroną ubezpieczenia. Tym samym ubezpieczone zostało jedynie ryzyko banku niespłacenia przez kredytobiorców kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy wartością nieruchomości w chwili udzielania kredytu, a wymaganym przez bank w tej dacie wkładem własnym. Ponoszący wysokie koszty ubezpieczenia kredytobiorcy podnieśli zarzut abuzywności w stosunku do tychże zapisów; swój osąd oparli na braku ekwiwalentności świadczeń tj. braku uzyskania przez kredytobiorcę jakichkolwiek korzyści w zamian za opłacenie składaki, skoro jak twierdzili ubezpieczonym był tylko bank nie zaś kredytobiorca. W odpowiedzi na powyższe banki wskazały, że obowiązek zwrotu składek za ubezpieczenie jest głównym świadczeniem strony umowy o kredyt zgodnie z art. 69 ust. 1 prawa bankowego.

O ile w początkowym okresie procesów przeciwko bankom zarzut braku ekwiwalentności był aprobowany przez judykaturę o tyle ostatnio, linia orzecznicza wyraża poglądy odmienne, wskazując m.in. na to, iż, gdyby nie ubezpieczenie niskiego wkładu to kredytobiorca (bez własnego i wymaganego przez bank wkładu własnego) nie otrzymałby kredytu. Tym samym ubezpieczenie kredytu od braku wpłaty niskiego wkładu, daje kredytobiorcy korzyść w postaci udzielenia kredytu i w tej okoliczności należy upatrywać ową ekwiwalentność ( z uzasadnienia  SA w Warszawie, w wyroku z dnia 20 listopada 2013 roku, VI ACa 1521/12). Nie oznacza to jednakże, iż aktualnie nie ma możliwości kwestionowania tychże postanowień. Poglądy judykatury wskazują, iż w wielu przypadkach procedury informacyjne banków na etapie zwarcia kredytów były tak dalece zaniechane, iż aktualnie pozwala to postawić tezę o naruszeniu dobrych obyczajów, zaś zawarcie umowy ubezpieczenia niskiego wkładu potraktować jako naruszenia interesów kredytobiorców - (vide wyrok Sądy Rejonowego dla Warszawy Mokotowa w Warszawie z dnia 29 grudnia 2014 roku, I C 1512/14).

Odnosząc się z kolei do argumentu banków tj. powoływania się na twierdzenia jakoby konieczność regulowania składek ubezpieczenia niskiego wkładu było głównym świadczeniem stron na gruncie art. 69 prawa bankowego, judykatura wskazała, iż istotną umowy o kredyt (zgodnie z art. 69 prawa bankowego) jest oddanie przez kredytodawcę do dyspozycji kredytobiorcy środków pieniężnych z przeznaczeniem tychże środków na cel w umowie wskazany, z jednoczesnym obowiązkiem kredytobiorcy do zwrotu kredytodawcy kapitału wraz z oprocentowania i prowizją. Na gruncie tych uregulowań nie sposób znaleźć argumentów wskazujących na obowiązek zwrotu kosztów ubezpieczenia takiegoż kredytu. Jest to ewentualnie element dodatkowy tejże umowy, ale z całą pewnością nie essentalia negotii umowy o kredyt.  

Skutkiem uznania postanowień umowy o kredyt w zakresie konieczności ponoszenia kosztów ubezpieczenia niskiego wkładu za klauzule niedozwolone, o czym była już mowa powyżej, jest ich bezskuteczność. Tym samym kredytobiorca uprawniony jest do żądania zwrotu tychże nienależnie pobranych składek przez banki.

Termin przedawnienia wskazanych powyżej roszczeń wynosi 10 lat.

Z uwagi na powyższe należy postawić pytanie: czy aby na pewno warto czekać na „ustawę frankową? W mojej ocenie, nie. Uważam, iż w wielu przypadkach istnieje aktualnie możliwość wygrania procesu sądowego oraz realnego wyegzekwowania nienależnie pobranych środków pieniężnych. Co więcej, istnieje realna szansa ukształtowania na przyszłość stosunku prawnego w taki sposób, aby był on przeliczany i spłacany w PLN, nie zaś w walucie obcej.